poniedziałek, 15 maja 2023

Trudno być neofitą, czyli gdzie ukryto Skarb Kościoła

 Całe niebo zstępuje na ziemię, gdy święty ceremoniał się odprawia. Na słowa kapłana zstępuje na ołtarz sam Bóg. – tak zaczyna się film Ukryty Skarb Kościoła. Zgodzi się z tym każdy katolik. Niestety, dalsza część omawianego dokumentu nie będzie już tak bezsprzeczna. 

 Zanim przejdę do jego omawiania, zacznę od przedstawienia mojej perspektywy. We Mszy świętej uczestniczę niemal codziennie od mniej-więcej 10 roku życia. Mam głęboką świadomość, że to nie jest moja zasługa, a jedynie niepojęty dar niebios. Na Mszę w rycie klasycznym trafiłam na początku studiów, niemal 20 lat temu. Trafiłam na nią, to bardzo istotne dla zrozumienia mojej perspektywy, jako osoba młoda, ale ukształtowana przez częstą Eucharystię i Komunię, mająca ugruntowane doświadczenie Boga działającego przez sakramenty oraz świadomość, że zrozumienie Najświętszych Tajemnic nie opiera się na emocjach, a na wiernym w nich uczestniczeniu i łasce Bożej budującej na osobistym wysiłku duchowym i intelektualnym. Msza Trydencka, w której zaczęłam uczestniczyć była…Mszą, po prostu. Różniła się językiem (to nie stanowiło trudności, łacinę znam i mam na to świadectwo maturalne), ale nade wszystko językiem znaków i symboli. Poznawałam je stopniowo, ucząc się nowej dynamiki uczestnictwa. Jednak nigdy nie miałam poczucia, że oto odkryłam ukryte dotychczas przede mną Misterium.

Nie mam zamiaru polemizować z emocjami osób wypowiadających się w filmie, z ich zachwytem i poczuciem, że są w niebie. Przyznaję jednak, że część z nich zaskoczyła mnie. Już na początku Arkadiusz Robaczewski mówi: tak może pociągać tylko coś, co jest nadprzyrodzone. To posoborowa Msza nie jest?

Księża Klaja i Śniadoch opowiadają, że w VOM odnaleźli to, co pociągało ich we wschodnich rytach. Towarzyszy temu obraz pełnej przepychu liturgii bizantyjskiej. Tylko miejmy świadomość, że nie każda wschodnia Służba Boża tak wygląda, a nie każdy NOM przypomina harce łódzkich jezuitów. Jako widz już w tym momencie czuję się zmanipulowana. Bliska jest mi wschodnia czułość liturgiczna, ale przecież bliżej jej do posoborowej IV Modlitwy Eucharystycznej, wzorowanej na anaforze św. Bazylego, niż do Kanonu Rzymskiego. O co więc chodzi? O bogactwo szat liturgicznych i dym kadzideł? Serio? To co zrobimy z cichymi Mszami trydenckimi?

Właściwie wszyscy uczestnicy opowiadają o doświadczeniu nowości, która zachwyca. Nic dziwnego, tak działa nasza psychika, to co nowe, a przy tym estetycznie piękniejsze, zawsze będzie bardziej pociągające, niż to co znane. Każdy neofita w pierwszym okresie zanurza się w emocjonalnym zachwycie, raz po raz odkrywając jakiś nowy, fascynujący element. Naturalne jest też to, że emocje z czasem wygasają i pojawia się znużenie. Każda liturgia, niezależnie od formy, w pewnym momencie będzie wymagała od uczestnika przejścia ze stanu neofickiej fascynacji do dojrzałej pracy nad skupieniem, wysiłku duchowego nad dyspozycją i pracy intelektualnej nad jej zrozumieniem. Bez tego VOM pozostanie tak samo bezowocny, jak wcześniejszy NOM, może jedynie z większą ilością koronek i kadzideł.

Zaskakujące, jak osoby określające siebie za tradycjonalistów i konserwatystów, w narracji o Mszy Trydenckiej sięgają po ten sam zestaw argumentów, którym posiłkują się uczestnicy najbardziej podkręconych emocjonalnie Nowych Mszy. Byłem jak w niebie. Słyszałem bicie Serca Chrystusa. Pieśni porwały mnie do nieba. Serio? To ma być coś, co ma mnie przekonać do klasycznego rytu? Obawiam się, że obecni na sławetnej stadionowej profanacji Mszy bpa Rysia mówili dokładnie to samo.

Dodatkowo emocjonalne przeżycia osób wypowiadających się w dokumencie przedstawiane są niejako wzór i ideał przeżycia Mszy. To już duża manipulacja, wykraczająca daleko poza katolicką duchowość. Osoba dojrzała w wierze co najmniej równie często doświadcza posuchy duchowej jak czasu pocieszeń. Zdarzało mi się widzieć niebo na obu formach Mszy, tak samo jak walczyć ze zniechęceniem. To naturalny stan, który nie musi świadczyć o jakości uczestnictwa w liturgii. Oddane Bogu rozproszenia i oschłość nie mają mniejszej wartości niż pobożny haj podkręcony przez scholę gregoriańską albo worshipowy zespół. (Z całym szacunkiem do śpiewu gregoriańskiego, który jest śpiewem własnym Kościoła i który szczerze kocham).

Zgadzam się ze zdaniem ks. Kneblewskiego, że klasyczna Msza rzymska daje inną perspektywę, niż posoborowa. Oczywiste jest, co zauważył papież Benedykt XVI, że to co poprzednie pokolenia uznawały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas. Nie oznacza to jednak, że NOM nie ma aspektu świętości, a wręcz uniemożliwia zrozumienie istoty Ofiary Mszalnej. Zjawiskiem zupełnie przerażającym są zaś dla mnie wypowiedzi kapłanów, którzy mówią, że dopiero na VOM zreflektowali, że uczestniczą w świętym misterium.

Podobnie świeccy. Z kontekstu wynika, że przed trafieniem na starą Mszę ich poziom wiedzy liturgicznej i duchowej był zgoła marny. Po zetknięciu się z tradycyjną liturgią zaczynają dopiero poznawać swoją wiarę. Tylko czy to jest wina rytu czy osobistego zaniedbania? Wyobrażam sobie, że z wiedzą na poziomie I Komunii Msza może być nudna – Msza trydencka, po opadnięciu blichtru nowości, też.

Jedna z autorek filmu, pani Świeżyńska, opowiada o okresie w swoim życiu kiedy niczego nie czuła, wydawało jej się, że nie wierzy. Nie mam zamiaru być sędzią jej sumienia, opieram się tylko na tym, co ujęto w filmie i tym, jak rozumiem jej słowa. Jak już zaznaczyłam nic nie czuję nie jest żadną przesłanką do oceny wiary, na pewnym etapie rozwoju życia duchowego jest wręcz normalnym zjawiskiem. Autorka jednak w braku emocji widzi problem urastający wręcz do objawu utraty wiary – i zaraz podaje niezawodne remedium: Msza Trydencka. Co będzie jednak, kiedy oschłość spotka ją na Mszy w klasycznym rycie? Z całą serdecznością mam nadzieję, że do tego momentu jej świadomość prawideł życia duchowego wykroczy poza neofickie zachwyty.

Dalej- wypowiada się ks. Najmowicz z Bractwa Piusa X. Mówi o zetknięciu się z tradycyjną doktryną Kościoła. Znowu manipulacja. Dokument poświęcony jest formie Mszy, nie kwestiom doktrynalnym. Uczestniczyłam w Nowych Mszach gdzie homilia była w pełni ortodoksyjna oraz w VOM-ach, na których kazanie epatowało modernistycznym bełkotem.

W pełni zgadzam się z tym, że nowa liturgia została okrojona względem klasycznej. Wiele zmian, ze zmianą orientacji celebransa na czele, jest co najmniej dyskusyjna. Jednak czy to sprawia, że NOM traci sakramentalny wymiar, stanowi zagrożenie dla wiary i nie niesie łaski?

Fakt, że NOM nie wypełnia założeń Soboru Watykańskiego II jest oczywisty. Wiedza o tym, jak powstawały nowe Modlitwy Eucharystyczne nie jest wiedzą tajemną. Z faktów można wyciągnąć różne wnioski, także te skrajne, jak teza, że NOM jest niegodna albo wręcz nieważna. Nie wytrzymują one jednak konfrontacji z rzeczywistością .Posoborowa Msza wydaje świętych – żeby sięgnąć tylko do naszego Kościoła lokalnego, bł.Jerzy Popiełuszko odprawiał Mszę Pawła VI. Pozostaje też pytanie, czy Bóg pozwoliłby, żeby niemal cały Kościół przez kilkadziesiąt lat tkwił w błędzie co do serca naszej wiary i pozostawił zdecydowaną większość katolików odciętych od godnie sprawowanej Najświętszej Ofiary. Niektórzy bez zawahania powiedzą, że tak. Kapłani Bractwa Piusa X nauczają wręcz, że lepiej nie uczestniczyć w Mszy wcale, niż uczestniczyć w NOM. Pozwolę sobie tego nie skomentować, brak mi kulturalnych słów.

Autorzy wraz z ich gośćmi podnoszą znaną tezę, że NOM ma być Mszą akceptowalną dla protestantów. Nigdy jednak tradi-redaktorzy nie pokazali owego mitycznego protestanta przyjmującego katolicką Mszę z jej teologią liturgii, szczególnie doktryną transsubstancjacji. Z tego względu argument wciąż uznaję za sprawny chwyt erystyczny.

Ksiądz Stehlin z żarem niemal wykrzykuje: katolicki ryt przeistoczenia zamieniono na czysto protestancki ryt. O ile trzeba się zgodzić, że Offertorium zostało w Novusie zmasakrowane, to gdzie nastąpiła ta protestantyzacja konsekracji? Znowu czuję się manipulowana, tym razem poprzez postawienie obok siebie tezy błędnej i przesadzonej oraz truizmu.

Z Mszą, tą nową, można zrobić wszystko- mówi archiwalny fragment wypowiedzi ks. Kaczkowskiego. No, owszem, ze starą też. Problem w tym, że autorzy dokumentu bez cienia zażenowania poddają widza bezczelnej manipulacji. Jeśli VOM, to uroczysty, w pięknych szatach i bogatej warstwie muzycznej. Jeśli NOM, to na stadionie, ze zdziecinniałym celebransem tańczącym po prezbiterium etc. Jakby sprawowanie Mszy w sposób skandaliczny było immanentną cechą NOM, a Trydenty w cudowny sposób chroniły przed rzeźnią liturgiczną.

Trudno odnieść się do całego bloku poświęconego zamykaniu kościołów w czasie pandemii. Jaki to ma związek z rytem Mszy? Ponownie: znam parafie novusowe, które działały w tym czasie normalnie. Znam zlikwidowane stare Msze, a także środowisko tradycji, w którym duszpasterz wręcz histerycznie reagował na brak maseczki u wiernego. Co chcieli pokazać autorzy dokumentu? 

Jeszcze jeden smaczek - jako ilustrację Ecclesia Militans w filmie wykorzystano obraz ze spotkania Wojowników Maryi. Tak, zupełnie posoborowej wspólnoty. Fik. 

Kocham Mszę, kocham przychodzącego w niej Boga. Nieustannie napawa mnie zdziwieniem i drżeniem, że możemy brać udział w uobecnionej i ponowionej dla nas Ofierze Chrystusa Pana, że możemy się z Nim jednoczyć i żyć Jego życiem. Kocham Mszę w każdym katolickim rycie.

„Wybrakowany towar” - tak jeden z bohaterów dokumentu nazywa Mszę Pawła VI. Sapienti sat.

 

12 komentarzy:

  1. "J. Guitton: Naturellement, moi, je n'ai pas assisté à la cène calviniste, mais j'assiste à la messe de Paul VI. Et la messe de Paul VI, primo, se présente Comme un banquet, n'est-ce pas, et insiste beaucoup sur le côté participation à un banquet, et beaucoup moins sur la notion de sacrifice, de sacrifice rituel, face à Dieu, le prètre ne montrant que son dos. Alors, je crois ne pas me tromper en disant que l'intention de Paul VI et de la nouvelle liturgie qui porte son nom, c'est de demander aux fidèles une plus grande participation à la messe, c'est de
    faire une plus grande place à l'Ecriture, et une moins grande place à tout ce qu il y a, certains disent de magique, d'autres, de consécration consubstantielle, transsubstantielle, et qui est la foi catholique. Autrement dit, ilya chez Paul VI une intention œcuménique d'effacer, ou du moins de corriger, ou du moins d'assouplir ce qu'il y a de trop catholique, au sens traditionnel, dans la messe, et de rapprocher la messe catholique, je le répète, de la messe calviniste.
    Y. Chiron: Ça, c'est évidemment une révolution dans I'Eglise.
    J.Guitton: C'est évidemment une révolution."

    Chiron, Yves, François-Georges Dreyfus, and Jean Guitton. "Entretien Sur Paul VI" Niherne: Nivoit, 2011., ss. 27-28


    „To finish with this sad tale, I shall point out what subterfuge Bugini used to obtain what was closest to his heart, or, I should say, what the men who have to be called his handlers managed to pass through him. On several occasions, whether the scuttling of the liturgy of the dead or even that incredible enterprise to expurgate the Psalms for use in the Divine Office, Bugnini ran into an opposition that was not only massive but also, one might say, close to unanimous. In such cases, he didn't hesitate to say: «But the Pope wills it!» After that, of course, there was no question of discussing the matter any further. Yet, one day when he had made use of that argument I had a lunch
    appointmern with my friend Msgr. Del Gallo, who as privy Chamberlain had a flat right above the papal apartments at the time. As I was coming back down-after the siesta, of course-and came out of the lift onto the Cortile San Damaso, Bugnii in person was emerging from the staircase on his way in from the Bronze Gate. At the sight of me, he didn't just turn pale: he was visibly aghast.
    I straightaway understood that, knowing me to be notus pontifici, he supposed had just been with the pope. But in my innocence l simply could not guess why he would be so terrorized at the idea that I might have had an interview with the pope regarding our affairs. I would be given the answer, though weeks later, by Paul VI himself. As he was discussing our famous work with me, work which he had finally ratified without being much more satisfied with it than I was, he
    said to me: «Now why did you do [x] in the reform?» At this point, I must confess that I no longer recall specifically which of the details I have already mentioned was bothering him. Naturally, I answered: «Why, simply because Bugnini had assured us that you absolutely wished it.» His reaction was instantaneous: «Can this be? He told me himself that you were unanimous on this!»”

    ks. Louis Bouyer CO "The Memoirs of Louis Bouyer: From Youth and Conversion to Vatican II, the Liturgical Reform, and After." (Angelico Press, August 2015), ss. 224-225

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam, to jest wiedza powszechnie dostępna, podobnie jak fakt, że liturgia posoborowia została okrojona względem klasycznej. Tylko co te anegdotki mają do istoty Mszy św?

      Usuń
    2. Może autor komentarza wpisze go po polsku?

      Usuń
    3. To może zamiast silić się na tłumaczenie to lepiej może podać tu odpowiednie numery Zawsze Wierni

      Usuń
  2. Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae
    Kard. Ottaviani, Kard. Bacci
    Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae
    Rzym, 25 września 1969 r. Tam jest odpowiedź na protestantyzację konsekracji. Poza tym owoce Mszy Pawła VI są przez tyle lat odprawiania widoczne, być może u pani nie, ale nie patrzmy na siebie tylko na ogół wiernych i kapłanów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnośnie krótkiej analizy krytycznej Novus Ordo Missae kard. Ottaviani i kard. Bacci.
      Przeczytałem książkę Yvesa Chirona (to katolik bliski nurtowi tradycyjnemu) o abp. Annibale Bugninim, czyli czarnym charakterze i masonie spiskującym przeciwko Kościołowi katolickiemu - jak uczyli mnie przez lata tradycjonalistyczni kapłani i literatura. To najciekawsze były dla mnie opisy kulis powstania sławnej analizy krytycznej NOM autorstwa kardynałów Bacciego i Ottavianiego, a zwłaszcza późniejsze odcięcie się tego drugiego (który NOM odprawiał!).
      W tej książce strona 189 pisze, że: "kard. Ottaviani nie mógł udzielić swej aprobaty "Krótkiej analizie krytycznej" , prawdopodobnie mu jej [nawet]nie przeczytano" 251.
      251- >Kard. Ottaviani od kilku lat był ślepy.
      Ta cała krytyka nie jest autorstwa tych dwóch kard. oni napisali wstęp i tyle! Inni to napisali o czym można przeczytać w książce Chirona. Zamieściła bym skany ale tu nie można chyba zamieścić. Polecam czytać inne źródła jak tylko te z jednego wiadomego źródła.

      Usuń
  3. z tymi świętymi novus ordo byłbym ostrożny...metodyka beatyfikacji i kanonizacji po SV2 zmieniła się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyżurny argument Bractwa. Metodyka beatyfikacji i kanonizacji zmieniała się wielokrotnie w historii Kościoła.

      Usuń
    2. ale teolodzy mówiąc o nieomylności kanonizacji nie mogli mieć na myśli tych zmienionych

      Usuń
    3. Ponieważ? O kanonizacji nie decyduje procedura tylko decyzja papieża. Równie dobrze papież mógłby ogłosić kanonizację z pominięciem jakiejkolwiek procedury.

      Usuń
    4. no skoro się zmieniła to jest wszystko ok i możemy wyświęcać takie osoby jak Matka Teresa z kalkuty, czy kolejnych papieży choć ze istnieją obiektywne prawdy by podważyć ich świętość ale co tam idźmy z duchem czasu...

      Usuń
  4. film ma pewne wady bo rzuca hasła na dane tematy i ich nie wyjaśnia co pozostawia wrażenie manipulacji. Po za tym wypowiadają się ksieżą z różnych środowisk , każdy z nich też jest inaczej ukształtowany - modernistyczne seminaria versus tradycyjne w Niemczech czy we Francji. Ponadto niepotrzebny ładunek emocji w niektórych przebitkach, muzyka, wypowiedzi o emocjach itd. Kolejna rzecz nie ma wszystkich podanych różnic pomiędzy nową a dawną msza - tu widz musi sam zabrać się za mszał , materiały i poszukać różnic i analiz księży, biskupów, teologów. Podsumowując każda msza może być byle jak , szybko i niegodnie sprawowana natomiast trzeba oddać dawnej mszy że prawdopodobieństwo było mniejsze. Druga sprawa zmieniła się doktryna , dyscyplina i dziś księża na prawdę rzadko kiedy sprawują prawidłowo NOM a przecież tak jak się modlisz tak wierzysz. Zatem lepiej nam wszystkim szukać tego co stałe, niezmienne, starożytne czyli wróćmy do starożytnej liturgii.

    OdpowiedzUsuń