czwartek, 26 grudnia 2019

Wesołych świąt i szczęśliwego ukamienowania!

Długo drażniło mnie wspomnienie św. Szczepana tuż po uroczystości Narodzenia Pańskiego. Nie przemawiało do mnie liturgiczne wyjaśnienie związku oby obchodów (nazwane najwyraźniej w responsorium Godziny Czytań: Wczoraj Pan się narodził na ziemi, aby Szczepan mógł się zrodzić w niebie. Na świat przyszedł, aby Szczepan wszedł do nieba). Niby trwa oktawa, a nagle zupełnie zmieniamy temat, przerywamy chronologię wydarzeń i zadumę nad Wcieleniem. Widziałam w tym dysonans.

Linią, która połączyła mi oba dni, są błogosławieństwa w redakcji św. Łukasza. Czytamy:  Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. (Łk 6, 22-23).
Cieszcie się i radujcie, chairete kai skirtēsate - dwa czasowniki, pojawiające się kolejno przy Zwiastowaniu i Nawiedzeniu. Jakby odrzucenie z powodu Jezusa niosło ze sobą obietnicę przychodzącego Pana i jego bliskości. On sam jest nagrodą, na którą można czekać z taneczną radością, bo przyjdzie na pewno. Przecież Szczepan przez grad kamieni widział niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Boga (Dz 7, 56). Nigdy wcześniej, ani głosząc Ewangelię, ani dbając o ubogich, nie miał takiego doświadczenia bliskości, jak w czasie śmiertelnego odrzucenia.

Bardzo chcę wierzyć w taką bliską Obecność, która wynagradza każdy kamień wyrzucony w naszym kierunku. Takiej bliskości Boga życzę nam wszystkim!

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Na Niepokalane Poczęcie

W czytanym 8 grudnia w Liturgii Godzin fragmencie swojej mowy św. Anzelm stwierdza:
Tak więc Bóg jest Ojcem stworzenia, które uczynił, a Maryja Matką stworzenia odtworzonego. Bóg jest Ojcem ustanowienia wszystkiego, a Maryja Matką przywrócenia wszystkiemu pierwotnego ładu. Bóg zrodził Tego, przez którego wszystko się stało, Maryja zaś wydała na świat Tego, przez którego wszystko zostało zbawione. Bóg zrodził Tego, bez którego w ogóle nic by się nie stało, a Maryja wydała na świat Tego, bez którego w ogóle nic nie byłoby dobre. 

Moja pobożność Maryjna, przylgnięcie do Niej, bierze swój początek od tego tekstu, a dzisiejsza uroczystość jest mi szczególnie bliska.

Kiedy próbuję wmyśleć się w znaczenie niepokalanego poczęcia, moja wyobraźnia biegnie jednak nie do Nazaretu, a na Drogę Krzyżową. W tradycyjnym nabożeństwie pasyjnym rozważamy moment spotkania umęczonego Chrystusa z Matką. Pan jeszcze nie doszedł na Golgotę, jeszcze nie oddał życia - a już ogląda Pierwszy Owoc swojej Paschy - najczystszą Maryję. Myślę, że w czasie męki Jezusowi nie zostało oszczędzone żadne cierpienie, także to związane z uderzającą pokusą bezsensu i rozpaczy. Spojrzenie na Niepokalaną, zobaczenie w Niej wszystkich, którzy dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu staną się nieskalani jak Ona, musiało być niesamowicie krzepiące. Fascynuje mnie i koi, wbrew wszelkim pokusom i zniechęceniu, że możliwy jest w nas taki rozkwit świętości.


 Maryja staje się Matką stworzenia odtworzonego. Pod jej macierzyńską opieką, mocą zasług Syna, wszystkie Jej dzieci stają się niepokalane przez przezwyciężenie grzechu. Pewnie można inaczej, można próbować samemu iść do Boga. Tylko po co, skoro mamy nie tylko najlepszy Wzór, ale Opiekunkę i Matkę pełną Ducha Świętego, kształtującą w nas podobieństwo do Jezusa?


W Jezusie wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i NIESKALANI przed Jego obliczem. (Ef 1, 4a)