Dyskretnie spoza niedzielnego świętowania Zmartwychwstania wygląda dzisiaj święto Teresy Benedykty od Krzyża, patronki Europy (i mojej, z bierzmowania ;) ). Chcę napisać o niej parę słów, ale wciąż tylko kasuję kolejne przetwarzane przez klawiaturę znaki.
Benedykta to postać niezwykle wyrazista, charakterna, a w moim doświadczeniu jedna z tych świętych nie z obrazka, żywych i pełnych kolorytu.
Zwykle mówi się o niej w kontekście jej nawrócenia. Droga od dziecka wychowywanego w praktykującej żydowskiej rodzinie, przez nastolatkę zbuntowaną przeciwko religii, potem młodą intelektualistkę konsekwentnie poszukującą prawdy, aż do decyzji o Chrzcie jest niewątpliwie niezwykła. Tylko to dopiero początek.
To, co mnie w Świętej fascynuje, to jej wewnętrzne dojrzewanie i przemiana już po nawróceniu. Ze wspomnień s. Teresy zawartych w autobiografii "Dzieje pewnej żydowskiej rodziny" wyłania się obraz kobiety stanowczej, wręcz zasadniczej, często tak dumnej, że aż butnej. Cechuje ją ogromny idealizm i pragnienie zachowywania wysokich standardów etycznych. Wymaga konsekwencji i doskonałości we wszystkim - od spraw związanych z prowadzeniem domu po kwestie naukowe. To budziło podziw, ale i dystans, o jakim wspomina Suzanne Batzdorff, jej siostrzenica, w w książce "Ciocia Edyta. Żydowskie dziedzictwo katolickiej świętej". Jednocześnie młoda Edyta to nie tylko twarda intelektualistka. To także krucha kobieta, kryjąca pod płaszczem siły i niezależności skłonności depresyjne i rozdzierającą pustkę, której nie mogły wypełnić efekty intelektualnych dociekań.
Taka Edyta spotkała Chrystusa - a wiadomo, że łaska buduje na naturze. Duch Święty wykorzystał jej otwartość i radykalne poszukiwanie prawdy. Po nawróceniu pisze: "Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Boga. I im częściej coś
takiego mnie spotyka, tym żywsze jest we mnie przekonanie płynące z
wiary, że – gdy się patrzy od strony Boga – nie ma przypadków i że całe
moje życie aż do najdrobniejszych szczegółów zostało nakreślone w
planach boskiej opatrzności i przed oczyma wszystko widzącego Boga
prezentuje się jako doskonałe powiązanie sensu. Wtedy to zaczynam
radować się na światło chwały, w którym także mnie ma się kiedyś
odsłonić tajemnica tego powiązania sensu." To łaska była w życiu spoiwem, czynnikiem, który harmonizował jej dążenia i nadawał im sens.
Jednocześnie Edyta pozostała sobą. O doświadczeniu mistycznym pisała z wiarą i zachwytem, jednak wciąż językiem intelektualistki - filozofa. W jej pismach ciężko znaleźć emocjonalne opisy i wyznania, znane z dzieł św. Teresy z Lisieux. Zasadniczo nie ma też opisów niezwykłych doświadczeń mistycznych (te kwitowała jednym zdaniem: secretum meum mihi). Między wersami fenomenologicznych opisów przeżyć duchowych wyraźnie widać jej wnętrze - oblubieńczo oddane Bogu, gotowe na trudy i ciemności, z żarliwym pragnieniem kochania.
Niezwykłe jest to, jak święta złagodniała pod wpływem łaski. Z jej listów wysyłanych zza kraty Karmelu nie widać już dawnej ambicjuszki, zamęczającej swoim perfekcjonizmem siebie i innych. Siostra Benedykta owszem, pozostała radykalna i wymagająca, ale swój upór ujarzmiła wiarą w łaskę i działanie Ducha Świętego. Dzięki temu w jej korespondencji coraz wyraźniej widać Jego owoce - autorka ujawnia łagodne, życzliwe oblicze, bez dawnej zaciętości.
Mówi się, że św. Teresa Benedykta od Krzyża jako patronka Europy wskazuje na konieczność pojednania między narodami i religiami. To prawda. Sądzę jednak, że to przede wszystkim patronka poszukiwania Prawdy w świecie ponowoczesnym. Patronka osób gnanych trendem za samorozwojem, a pożeranych przez wewnętrzny głód. Bliska i wspierająca w dążeniu do szczerości wobec siebie i Boga.
I jeszcze parę Jej myśli, na zachętę.
"Oddać się w miłości i stać się całkowicie własnością kogoś innego i
zarazem całkowicie go posiadać - oto najgłębsze pragnienie kobiecego
serca. W tym streszcza się i zawiera dążenie do tego, co najbardziej
osobiste, a obejmujące zarazem całość, rys specyficznie kobiecy. Tam,
gdzie takie oddanie dokonuje się w odniesieniu do człowieka, może ono
stać się przewrotnością: wydaniem się na łup, zakuciem w kajdany i nie
usprawiedliwionym roszczeniem, którego żaden człowiek spełnić nie może.
Tylko Bóg może przyjąć takie oddanie i tylko Bóg może dać się w darze
tak, że napełni sobą całą ludzką istotę, nie tracąc nic z samego siebie."
"Najbardziej wewnętrzna zasadą formy (Formprinzip) duszy kobiecej jest
miłość, tak jak miłość tryskająca z Serca Bożego. Swój zasadniczy
kształt dusza kobieca osiąga w najściślejszym zjednoczeniu z Sercem
Bożym w życiu eucharystycznym i liturgicznym."
"Ponad drogą poznania filozoficznego jest droga wiary. Daje nam ona
zupełnie szczególną bliskość Boga miłującego i miłosiernego oraz obdarza
taką pewnością, jakiej nie może udzielić nam żadne poznanie naturalne.
Należy jednak pamiętać, że i droga wiary jest drogą ciemną."