sobota, 22 sierpnia 2020

Znajdź różnice

1 Krl 13 Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» 14 Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».

Ez 3, 17 «Synu człowieczy, ustanowiłem cię stróżem nad pokoleniami izraelskimi. Gdy usłyszysz słowo z ust moich, upomnisz ich w moim imieniu. 18 Jeśli powiem bezbożnemu: Z pewnością umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew.

Mt 14, 3 Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wtrącić do więzienia, z powodu Herodiady, żony brata jego, Filipa. 4 Jan bowiem upominał go: «Nie wolno ci jej trzymać». 5 Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.



sobota, 15 sierpnia 2020

Wołanie

Tak się złożyło, że w tym roku Uroczystość Wniebowzięcia Maryi wypada w sobotę. A po sobocie jest niedziela. Złożyły się więc "dwie niedziele" w kupie. Co sprytniejsi na gruncie kan. 1248 uznającego uczestnictwo w Mszy św. wieczorem dnia poprzedniego za wypełniające niedzielny obowiązek. Ha! Jakaż oszczędność czasu i drobnych na tacę.

Przypomniało mi się genialna myśl ś+p bpa Wacława Świerzawskiego:
Krew Chrystusa woła głośniej aniżeli krew Abla sprawiedliwego (por. Hbr 12, 24). Ludzie nie przychodziliby do kościoła, gdyby na ołtarzu dokonywałby się tylko symboliczny obrzęd z chlebem i winem. Wiara nasza słyszy wołanie idące w krzyża, bo stamtąd woła do nas ukrzyżowana miłość Chrystusa. Woła głośno i wyraźnie. Dzwony, które wzywają nas w niedzielę na Mszę świętą, przekazują nam przez wieki to wołanie i przypominają, że Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, wylał swoją krew za nas i przez to objawił nam swoją miłość.
Są ludzie, którzy idą na Mszę na głos dzwonu, ale są i tacy, którzy idą na głos "wołania krwi".


niedziela, 9 sierpnia 2020

Błogosławiona przez Krzyż

Dyskretnie spoza niedzielnego świętowania Zmartwychwstania wygląda dzisiaj święto Teresy Benedykty od Krzyża, patronki Europy (i mojej, z bierzmowania ;) ). Chcę napisać o niej parę słów, ale wciąż tylko kasuję kolejne przetwarzane przez klawiaturę znaki. 



Benedykta to postać niezwykle wyrazista, charakterna, a w moim doświadczeniu jedna z tych świętych nie z obrazka, żywych i pełnych kolorytu.

Zwykle mówi się o niej w kontekście jej nawrócenia. Droga od dziecka wychowywanego w praktykującej żydowskiej rodzinie, przez nastolatkę zbuntowaną przeciwko religii, potem młodą intelektualistkę konsekwentnie poszukującą prawdy, aż do decyzji o Chrzcie jest niewątpliwie niezwykła. Tylko to dopiero początek.

To, co mnie w Świętej fascynuje, to jej wewnętrzne dojrzewanie i przemiana już po nawróceniu. Ze wspomnień s. Teresy zawartych w autobiografii "Dzieje pewnej żydowskiej rodziny" wyłania się obraz kobiety stanowczej, wręcz zasadniczej, często tak dumnej, że aż butnej. Cechuje ją ogromny idealizm i pragnienie zachowywania wysokich standardów etycznych. Wymaga konsekwencji i doskonałości we wszystkim - od spraw związanych z prowadzeniem domu po kwestie naukowe. To budziło podziw, ale i dystans, o jakim wspomina Suzanne Batzdorff, jej siostrzenica, w w książce "Ciocia Edyta. Żydowskie dziedzictwo katolickiej świętej". Jednocześnie młoda Edyta to nie tylko twarda intelektualistka. To także krucha kobieta, kryjąca pod płaszczem siły i niezależności skłonności depresyjne i rozdzierającą pustkę, której nie mogły wypełnić efekty intelektualnych dociekań.

Taka Edyta spotkała Chrystusa - a wiadomo, że łaska buduje na naturze. Duch Święty wykorzystał jej otwartość i radykalne poszukiwanie prawdy. Po nawróceniu pisze: "Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Boga. I im częściej coś takiego mnie spotyka, tym żywsze jest we mnie przekonanie płynące z wiary, że – gdy się patrzy od strony Boga – nie ma przypadków i że całe moje życie aż do najdrobniejszych szczegółów zostało nakreślone w planach boskiej opatrzności i przed oczyma wszystko widzącego Boga prezentuje się jako doskonałe powiązanie sensu. Wtedy to zaczynam radować się na światło chwały, w którym także mnie ma się kiedyś odsłonić tajemnica tego powiązania sensu." To łaska była w życiu spoiwem, czynnikiem, który harmonizował jej dążenia i nadawał im sens.

Jednocześnie Edyta pozostała sobą. O doświadczeniu mistycznym pisała z wiarą i zachwytem, jednak wciąż językiem intelektualistki - filozofa. W jej pismach ciężko znaleźć emocjonalne opisy i wyznania, znane z dzieł św. Teresy z Lisieux. Zasadniczo nie ma też opisów niezwykłych doświadczeń mistycznych (te kwitowała jednym zdaniem: secretum meum mihi). Między wersami fenomenologicznych opisów przeżyć duchowych wyraźnie widać jej wnętrze - oblubieńczo oddane Bogu, gotowe na trudy i ciemności, z żarliwym pragnieniem kochania.

Niezwykłe jest to, jak święta złagodniała pod wpływem łaski. Z jej listów wysyłanych zza kraty Karmelu nie widać już dawnej ambicjuszki, zamęczającej swoim perfekcjonizmem siebie i innych. Siostra Benedykta owszem, pozostała radykalna i wymagająca, ale swój upór ujarzmiła wiarą w łaskę i działanie Ducha Świętego. Dzięki temu w jej korespondencji coraz wyraźniej widać Jego owoce - autorka ujawnia łagodne, życzliwe oblicze, bez dawnej zaciętości.

Mówi się, że św. Teresa Benedykta od Krzyża jako patronka Europy wskazuje na konieczność pojednania między narodami i religiami. To prawda. Sądzę jednak, że to przede wszystkim patronka poszukiwania Prawdy w świecie ponowoczesnym. Patronka osób gnanych trendem za samorozwojem, a pożeranych przez wewnętrzny głód. Bliska i wspierająca w dążeniu do szczerości wobec siebie i Boga.



I jeszcze parę Jej myśli, na zachętę.


"Oddać się w miłości i stać się całkowicie własnością kogoś innego i zarazem całkowicie go posiadać - oto najgłębsze pragnienie kobiecego serca. W tym streszcza się i zawiera dążenie do tego, co najbardziej osobiste, a obejmujące zarazem całość, rys specyficznie kobiecy. Tam, gdzie takie oddanie dokonuje się w odniesieniu do człowieka, może ono stać się przewrotnością: wydaniem się na łup, zakuciem w kajdany i nie usprawiedliwionym roszczeniem, którego żaden człowiek spełnić nie może. Tylko Bóg może przyjąć takie oddanie i tylko Bóg może dać się w darze tak, że napełni sobą całą ludzką istotę, nie tracąc nic z samego siebie."


"Najbardziej wewnętrzna zasadą formy (Formprinzip) duszy kobiecej jest miłość, tak jak miłość tryskająca z Serca Bożego. Swój zasadniczy kształt dusza kobieca osiąga w najściślejszym zjednoczeniu z Sercem Bożym w życiu eucharystycznym i liturgicznym."


"Ponad drogą poznania filozoficznego jest droga wiary. Daje nam ona zupełnie szczególną bliskość Boga miłującego i miłosiernego oraz obdarza taką pewnością, jakiej nie może udzielić nam żadne poznanie naturalne. Należy jednak pamiętać, że i droga wiary jest drogą ciemną."

niedziela, 2 sierpnia 2020

Nocne zakupy

Niedzielny zestaw czytań mówi o... no właśnie... Izajasz prorokuje o pokarmie dla biedoty: dalejże*, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! (całość Iz 55, 1-3). Paweł pisze, że nawet głód nie może nas odłączyć od miłości Chrystusa (Rz 8, 35-39). Wreszcie w Ewangelii mamy opis rozmnożenia chleba i ryb (Mt 14, 13-21).

Moją uwagę przykuł jeden szczegół. Mateusz pisze, że była pora już późna, dosłownie godzina już przeminęła. Czyli zbliżał się czas wygaszania codziennej aktywności. Wtedy uczniowie wpadli na genialny pomysł: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności. Zanim tłum doszedłby do jakiś osad, z miejsca opisywanego jako pustkowie, musiałoby minąć trochę czasu. Tym bardziej, że tłum był spory. Kilkanaście tysięcy osób nie zaopatrzyłoby się w pokarm w pierwszej napotkanej wiosce.

Równie niedorzeczny pomysł na nocne zakupy pojawia się u Mateusza jeszcze raz, w przypowieści o pannach mądrych i głupich. To właśnie te głupie idą po nocy zakupić oliwy do lamp, przez co mijają się z Oblubieńcem. Co, gdyby zostały? Czy Oblubieniec - Bóg Sam - odrzuciłby je?

Tu jednak mamy tłum, który nie idzie za pomysłem uczniów. Bardziej niż na zaspokojeniu głodu, zależało im na przebywaniu z Jezusem. Swoim zachowaniem pokazywali, że godzą się na głód, na niezaspokojenie podstawowych potrzeb, byle móc słuchać Pana. A może część z nich i tak byłaby głodna, bo skrajne ubóstwo nie pozwalało im nawet na zakup chleba?

Trwanie przy Jezusie zostało nagrodzone. Zostali nasyceni, i to ponad miarę. Ten nadmiar, ułomki, tłumaczy się także jako obfitość, to co zbywa, co przekracza normę - skoro takie były resztki, to jaki musiał być posiłek?

Wytrzymać brak, głód... brak miłych emocji na modlitwie, pozorny brak wiary, brak sensu, brak chęci do życia. Nie wybrać się na nocne zakupy tego, co jest domeną ciemności. Wiem, że czeka na mnie nadobfita Nagroda, Jezus Chrystus.




*sprawdzić, czy Izajasz był z Krakowa ;)