niedziela, 9 sierpnia 2020

Błogosławiona przez Krzyż

Dyskretnie spoza niedzielnego świętowania Zmartwychwstania wygląda dzisiaj święto Teresy Benedykty od Krzyża, patronki Europy (i mojej, z bierzmowania ;) ). Chcę napisać o niej parę słów, ale wciąż tylko kasuję kolejne przetwarzane przez klawiaturę znaki. 



Benedykta to postać niezwykle wyrazista, charakterna, a w moim doświadczeniu jedna z tych świętych nie z obrazka, żywych i pełnych kolorytu.

Zwykle mówi się o niej w kontekście jej nawrócenia. Droga od dziecka wychowywanego w praktykującej żydowskiej rodzinie, przez nastolatkę zbuntowaną przeciwko religii, potem młodą intelektualistkę konsekwentnie poszukującą prawdy, aż do decyzji o Chrzcie jest niewątpliwie niezwykła. Tylko to dopiero początek.

To, co mnie w Świętej fascynuje, to jej wewnętrzne dojrzewanie i przemiana już po nawróceniu. Ze wspomnień s. Teresy zawartych w autobiografii "Dzieje pewnej żydowskiej rodziny" wyłania się obraz kobiety stanowczej, wręcz zasadniczej, często tak dumnej, że aż butnej. Cechuje ją ogromny idealizm i pragnienie zachowywania wysokich standardów etycznych. Wymaga konsekwencji i doskonałości we wszystkim - od spraw związanych z prowadzeniem domu po kwestie naukowe. To budziło podziw, ale i dystans, o jakim wspomina Suzanne Batzdorff, jej siostrzenica, w w książce "Ciocia Edyta. Żydowskie dziedzictwo katolickiej świętej". Jednocześnie młoda Edyta to nie tylko twarda intelektualistka. To także krucha kobieta, kryjąca pod płaszczem siły i niezależności skłonności depresyjne i rozdzierającą pustkę, której nie mogły wypełnić efekty intelektualnych dociekań.

Taka Edyta spotkała Chrystusa - a wiadomo, że łaska buduje na naturze. Duch Święty wykorzystał jej otwartość i radykalne poszukiwanie prawdy. Po nawróceniu pisze: "Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Boga. I im częściej coś takiego mnie spotyka, tym żywsze jest we mnie przekonanie płynące z wiary, że – gdy się patrzy od strony Boga – nie ma przypadków i że całe moje życie aż do najdrobniejszych szczegółów zostało nakreślone w planach boskiej opatrzności i przed oczyma wszystko widzącego Boga prezentuje się jako doskonałe powiązanie sensu. Wtedy to zaczynam radować się na światło chwały, w którym także mnie ma się kiedyś odsłonić tajemnica tego powiązania sensu." To łaska była w życiu spoiwem, czynnikiem, który harmonizował jej dążenia i nadawał im sens.

Jednocześnie Edyta pozostała sobą. O doświadczeniu mistycznym pisała z wiarą i zachwytem, jednak wciąż językiem intelektualistki - filozofa. W jej pismach ciężko znaleźć emocjonalne opisy i wyznania, znane z dzieł św. Teresy z Lisieux. Zasadniczo nie ma też opisów niezwykłych doświadczeń mistycznych (te kwitowała jednym zdaniem: secretum meum mihi). Między wersami fenomenologicznych opisów przeżyć duchowych wyraźnie widać jej wnętrze - oblubieńczo oddane Bogu, gotowe na trudy i ciemności, z żarliwym pragnieniem kochania.

Niezwykłe jest to, jak święta złagodniała pod wpływem łaski. Z jej listów wysyłanych zza kraty Karmelu nie widać już dawnej ambicjuszki, zamęczającej swoim perfekcjonizmem siebie i innych. Siostra Benedykta owszem, pozostała radykalna i wymagająca, ale swój upór ujarzmiła wiarą w łaskę i działanie Ducha Świętego. Dzięki temu w jej korespondencji coraz wyraźniej widać Jego owoce - autorka ujawnia łagodne, życzliwe oblicze, bez dawnej zaciętości.

Mówi się, że św. Teresa Benedykta od Krzyża jako patronka Europy wskazuje na konieczność pojednania między narodami i religiami. To prawda. Sądzę jednak, że to przede wszystkim patronka poszukiwania Prawdy w świecie ponowoczesnym. Patronka osób gnanych trendem za samorozwojem, a pożeranych przez wewnętrzny głód. Bliska i wspierająca w dążeniu do szczerości wobec siebie i Boga.



I jeszcze parę Jej myśli, na zachętę.


"Oddać się w miłości i stać się całkowicie własnością kogoś innego i zarazem całkowicie go posiadać - oto najgłębsze pragnienie kobiecego serca. W tym streszcza się i zawiera dążenie do tego, co najbardziej osobiste, a obejmujące zarazem całość, rys specyficznie kobiecy. Tam, gdzie takie oddanie dokonuje się w odniesieniu do człowieka, może ono stać się przewrotnością: wydaniem się na łup, zakuciem w kajdany i nie usprawiedliwionym roszczeniem, którego żaden człowiek spełnić nie może. Tylko Bóg może przyjąć takie oddanie i tylko Bóg może dać się w darze tak, że napełni sobą całą ludzką istotę, nie tracąc nic z samego siebie."


"Najbardziej wewnętrzna zasadą formy (Formprinzip) duszy kobiecej jest miłość, tak jak miłość tryskająca z Serca Bożego. Swój zasadniczy kształt dusza kobieca osiąga w najściślejszym zjednoczeniu z Sercem Bożym w życiu eucharystycznym i liturgicznym."


"Ponad drogą poznania filozoficznego jest droga wiary. Daje nam ona zupełnie szczególną bliskość Boga miłującego i miłosiernego oraz obdarza taką pewnością, jakiej nie może udzielić nam żadne poznanie naturalne. Należy jednak pamiętać, że i droga wiary jest drogą ciemną."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz