XXII Niedziela zwykła
Pwt 4, 1-2.6-8 Ps 15 Jk 1, 17-22.27 Mk 7, 1-8.14-15.21-23
W tradycyjnie odmawianej przed Mszą św. modlitwie św. Tomasza z Akwinu pada stwierdzenie, że zbliżamy się do najświętszych tajemnic Syna Bożego jak nieczysty do źródła miłosierdzia. Pomyślałam o tym czytając dzisiejszą liturgię Słowa.
W Ewangelii znajdujemy dialog faryzeuszów z Jezusem, rozpoczynający się od ich oskarżenia, że uczniowie biorą posiłek nieczystymi rękoma. Bliższe dosłownemu brzmieniu tekstu jest tłumaczenie Biblii Pierwszego Kościoła: jedzą chleb splamionymi, to jest nie obmytymi, rękami. Zarzut odwołuje się wprost do sceny opisanej w poprzednim rozdziale, czyli rozmnożenia chleba dla pięciu tysięcy mężczyzn słuchających Chrystusa na pustkowiu. Prawdopodobne jest, że warunki sprzyjały niezachowaniu rytualnych wymogów czystości.
Tylko... skąd te wymagania? Tora wymagała takich obmyć (rąk i stóp) przed składaniem ofiary przez kapłana - Wj 30, 17-21 - oraz przed spożyciem przez kapłanów rytualnych ofiar - Lb 18, 11-13. Rozszerzenie tego nakazu na każdego żyda to ustna tradycja faryzejska. W intencji miała wskazywać, że każdy posiłek ma wymiar religijny.
Tu jednak widać, że tradycja, nie oparta w woli Bożej, może zaciemniać widzenie. Nakarmiony tłum uczestniczył w cudzie, w posiłku głęboko Bożym, ba! - zapowiadającym najważniejszą Ucztę eucharystyczną. Faryzeusze nie potrafią tego dostrzec, bo skupili się na zewnętrznej nieczystości w aspekcie, który najłatwiej zauważyć.
Pan Jezus wskazuje na nieczystość serca - to ona stanowi przeszkodę w oddawaniu chwały Bogu, a więc uniemożliwia udział w czynnościach religijnych.
Temat pojawia się też w drugim czytaniu. Jakub pisze o konieczności odrzucenia nieczystości serca. Drogą do tego ma być Słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Słowo nie tylko wysłuchane, ale wprowadzone w czyn. To wykracza poza prosty gest obmycia rąk. Wykonanie Słowa Bożego wymaga działania, które przynosi poznanie siebie. Zmagam się ze Słowem, zmagam się z przykazaniami Bożymi - wtedy mam szansę zrozumieć, że przychodzę jak nieczysty do źródła miłosierdzia. Jakub zaczyna czytaną dziś perykopę od zachwytu: Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł. Odpowiedzią na wewnętrzną nieczystość jest Boże działanie we mnie, przez Jego dar, pełny i doskonały we mnie. Do tego odkrycia ma mnie doprowadzić konstatacja własnej wewnętrznej nieczystości (a nie ma szans - konieczność zachowania zewnętrznego rytuału).
Przychodzę jak nieczysty - wszystko mam w Panu Jezusie. Nie mam swojej czystości, mam tylko wnętrze obmyte we Krwi Baranka. Wszystko mam od Niego.
Psalmista wychwala dzisiaj człowieka prawego - ten zamieszka w domu Pana. Ten, kto postępuje nienagannie i działa sprawiedliwe, kto mówi prawdę w swym sercu (...), kto dotrzyma przysięgi niekorzystnej dla siebie. Kto może powiedzieć o sobie, że zawsze w ten sposób żyje? Żaden grzesznik. Uderzyło mnie to dzisiaj, kiedy słuchałam wersu o wierności niekorzystnej przysiędze. Tylko Bóg w całości wypełnił zalecenia tego psalmu, kiedy zgodnie z obietnicą z protoewangelii, wielokrotnie później powtarzaną, stał się Człowiekiem w Jezusie. Tylko złączona z Nim mogę tego doświadczyć.