niedziela, 29 listopada 2020

Civitas sancti tui facta est deserta

 I Niedziela Adwentu, rok B
Iz 63-64 (lekcjonarz przewiduje jedynie fragmenty)
Ps 80 (j.w.)
1 Kor 1, 3-9
Mk 13, 33-37


Liturgia Słowa rozpoczyna się rozdzierającym psalmem pokutnym Izajasza. Tekst od wersu 63, 7 aż do końca rozdziału 64 stanowi całość i tak będę o niej pisała, nie ograniczając się do fragmentów podawanych w lekcjonarzu mszalnym.
Czytamy skargę proroka - jej echa znamy z adwentowej pieśni Rorate coeli. "Twoje święte miasta są opustoszałe, Syjon jest pustkowiem, Jerozolima - odludziem. Świątynia nasza, święta i wspaniała, w której chwalili Cię nasi przodkowie, stała się pastwą pożaru, i wszystko, co kochaliśmy, zmieniło się w zgliszcza. Czy na to wszystko możesz być nieczuły, Panie? Czy możesz milczeć, by nas pognębić ponad miarę?" (Iz 64, 9-11). Mowa o zburzeniu Jerozolimy przez Nabuchodonozora, króla Babilończyków, w roku 587 a. Chr.
No właśnie, czy Bóg może być nieczuły? Przyczynę znajdujemy wcześniej, w wersie 63, 17b: "nasze serca stały się nieczułe na bojaźń przed Tobą".
Dalej mamy Psalm 80 i wołanie: "Dlaczego zburzyłeś jej [winorośli] ogrodzenie, tak że obrywają ją wszyscy przechodzący drogą? Szkody w niej wyrządza dzik z lasu, spustoszenie w niej robi samotny zwierz polny" (Ps 80, 13-14, BPK). Winorośl to rzecz jasna figura Izraela, a w dalszym rzędzie Kościoła. W psalmie wraca też jak refren wołanie: "Boże, odwiedź nas od błędu, ukaż swoje oblicze, a będziemy ocaleni" (Ps 80, 4. 8. 20, BPK).
W ewangelii pojawia się podobny motyw - Chrystus mówi przypowieść o władzy pozostawionej niewolnikom, którym pan każe czuwać nad jego domem. Czuwać, to znaczy troszczyć się, aby dom nie popadł w ruinę przed jego powrotem. Uderza, że podobne wezwanie do czuwania pada u Marka już w następnym rozdziale, kiedy w Ogrójcu Pan Jezus nakazuje apostołom czuwanie na modlitwie: "Smutna jest dusza moja odtąd aż do śmierci. Bądźcie tu i czuwajcie". Za chwilę Jego Ciało, prawdziwa Świątynia, zostanie zrujnowane w Męce - a uczniowie pozostają nieczuli i śpią.

Na początku tego adwentu myślę o zrujnowanym Kościele. O moich grzechach, braku czuwania i czułej bojaźni wobec Boga. A jednocześnie o grzechach Kościoła. O milczeniu biskupów wobec rujnowania prawa Bożego przez dopuszczenie cudzołożników do sakramentów. O zgorszeniu pedofilii i bierności hierarchów.  O Pachamamie wprowadzonej do świątyni i przyrównywanej do Niepokalanej Maryi. O czarnych marszach wykrzykujących bluźniercze hasła i profanujących kościoły - przecież ich uczestnicy to w większości osoby ochrzczone. Wreszcie o zamkniętych kościołach i nawoływaniu, żeby nie chodzić na Mszę i nie korzystać z sakramentów. W tym wszystkim wciąż brakuje ekspiacji, brakuje choć odrobiny czułej bojaźni wobec Boga, obrażanego i sponiewieranego w Jego Kościele. A przecież, jak pisze św. Paweł w drugim czytaniu: "czekając na objawienie się Pana naszego, Jezusa Chrystusa, nie odczuwacie braku w żadnym darze łaski". To znaczy, że mamy dostęp do łaski skruchy! Mamy dar współodczuwania z Bogiem i czuwania nad Jego domem i Jego mistycznym Ciałem - Kościołem!

Jezus powróci w objawieniu paruzji. Chcę, aby adwent był nie tylko czasem tęsknoty za tą chwilą. Pragnę, aby był czasem dbałości o Jego Kościół, aby był czasem bólu nad jego ruiną i czułości w wynagradzaniu.



poniedziałek, 16 listopada 2020

Ja Panu (nie) przerywałem

 Autorzy lekcjonarzy do posoborowej Mszy świętej mają nieznośny zwyczaj ucinania biblijnej myśli w połowie, względnie do wycinania (niepasujących im?) urywków perykop. Czasem patrząc na zestaw liturgicznych czytań czuję się, jakby słuchała politycznego show, w którym dyskutanci przekrzykują się wzajemnie, jakby niedopuszczenie do skończenia przez oponenta myśli było najcenniejszym argumentem. Gorzej, kiedy zakrzykiwanym jest Słowo Boże, bo Bóg nie będzie się z nami przekrzykiwał.

W poniedziałkowej liturgii przewidziano lekcję z Apokalipsy, wersy 1, 1-4 oraz 2, 1-5a. Część z drugiego rozdziału to tzw. List do Kościoła w Efezie. Niestety, fragment z niewyjaśnionych względów urwano w połowie myśli, sprytnie wycinając sformułowane przez Boga Samego ostrzeżenie.
 

Całość brzmi tak (wycięte fragmenty pogrubiłam): 

Aniołowi Kościoła w Efezie napisz:
To mówi Ten, który trzyma w prawej ręce siedem gwiazd,
Ten, który się przechadza wśród siedmiu złotych świeczników:
Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość,
i to że złych nie możesz znieść,
i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są,
i żeś ich znalazł kłamcami.
Ty masz wytrwałość:
i zniosłeś cierpienie dla imienia mego -
niezmordowany.
Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości.
Pamiętaj więc, skąd spadłeś,
i nawróć się,
i pierwsze czyny podejmij!
Jeśli zaś nie - przyjdę do ciebie
i ruszę świecznik twój z jego miejsca,
jeśli się nie nawrócisz.
Ale masz tę [zaletę], że nienawidzisz czynów nikolaitów,
których to czynów i Ja nienawidzę.
Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Zwycięzcy dam spożyć owoc z drzewa życia, które jest w raju Boga.


Zaskakujące, prawda?

Tekst uderza szczególnie dzisiaj. Oprócz uzurpatora na tronie papieskim, wyjawiane są w ostatnich dniach historie kardynałów i biskupów, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są. Wychodzi na jaw, że jako Kościół przez lata nie chcieliśmy widzieć ich kłamstw, tak jak dzisiaj nasi biskupi zamykają usta na herezje Bergoglia.
W o ile gorszej jesteśmy sytuacji niż efeski Kościół, któremu apokalipsa wyrzuca jedynie ostygnięcie pierwotnego żaru miłości? A jednak w naszych kościołach nie padnie dziś Słowo ostrzeżenia, tak bardzo nas dotyczące. Nie będzie też odczytana obietnica dla zwycięzców.

Jeszcze jedna myśl. W tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia pada wezwanie do nawrócenia - trochę inaczej tłumaczy to Biblia Pierwszego Kościoła:

Mam jednak przeciw tobie to, że zaniedbałeś swoją pierwotną miłość. Przypomnijże sobie, skąd spadłeś, i zacznij pokutować. Zacznij znowu spełniać dawniejsze czyny. Jeśli nie, przyjdę do ciebie i usunę twój lichtarz z jego miejsca - jeśli nie zaczniesz pokutować. 

Wczoraj w diecezji wrocławskiej mieliśmy nieprzyjemność wysłuchać listu apb Józefa Kupnego.* Po dość krótkiej, a szablonowej interpretacji przypowieści o talentach, arcypasterz przepraszał wszystkich za wszystko, szczególnie za krzywdy i cierpienie spowodowane przez kard. Gulbinowicza.  Wciąż nie wiadomo, za co konkretnie, bo ani watykański komunikat, ani dzisiejszy list nie tłumaczą nam, za co konkretnie kary kanoniczne kardynał otrzymał. Przepraszanie w takim układzie stanowi jedynie kurtuazyjny ruch, podjęty prawdopodobnie dla medialnego efektu.
Ważniejsze, że w liście abp Kupny pominął zupełnie wątek obrazy Boga oraz zła, które wyrządzono Kościołowi archidiecezji wrocławskiej na poziomie duchowym. W całej epistole nie zająknął się nawet o potrzebie pokuty oraz ekspiacji za grzechy popełniane przez kapłanów, aż po arcypasterza.

Czy wycięcie fragmentu ostrzeżenia z lekcjonarza wystarczy, aby Słowo Boże przestało być skuteczne? Obawiam się, że świecznik diecezji wrocławskiej (i wielu innych w Polsce) może być niebawem ruszony i spadnie z wielkim hukiem lecących na łeb statystyk dominicantes i comunicantes. Może kiedy spadną też wpływy z tacy i mszalnych stypendiów, kogoś to otrzeźwi. Oby nie za późno.

 

 

 

 * ani strona archidiecezji wrocławskiej ani lokalna Trybuna Ludu Bożego nie publikują pełnego brzmienia listu; linkuję do artykułu omawiającego jego treść