sobota, 30 listopada 2019

Taka akcja, że daj piątaka (bluźnierstwo gratis)

Wystraszyli nam się panowie biskupi - zapewne ostatnim wyrokiem wobec Zgromadzenia Chrystusowców, nakładającym na niem odpowiedzialność odszkodowawczą wobec ofiary czynów pedofilskich popełnianych przez jednego z zakonników przy ogólnym przyzwoleniu przełożonych i współbraci. Purpuratami widocznie mocno wstrząsnęła wizja komorników u wrót ich pałaców, więc postanowili działać.

Jak podaje Tygodnik Powszechny episkopat utworzył fundację mającą zbierać fundusze na cel przyszłych odszkodowań. Na złodzieju czapka gore, więc biskupi zgodzili się wespół-zespół na zrzutę po 2000 zł oraz po 150 zł od każdego księdza. Dziwna to odpowiedzialność zbiorowa, ale nie to jest najbardziej oburzające.

Fundacja mająca chronić biskupie i diecezjalne portfele uzyskała patronat... św. Józefa. Tak, dziewiczy Opiekun Najświętszej Dziewicy ma patronować organizacji niwelującej finansowe skutki zbrodni seksualnych upadłych kapłanów. Czy naprawdę nikogo nie oburza takie bluźniercze połączenie???

Art. 8 Traktatu Synajskiego

Polskie "kato-internety" obiegła w tym tygodniu wiadomość - a właściwie fragment wywiadu-rzeki - o. Augustyn Pelanowski opuścił zakon. Oczywiście towarzyszy jej fala zdumienia, zaprzeczenia, pytań, plotek.
...No właśnie, plotek. Od kilku miesięcy plotkarskie aluzje w temacie serwował nam red. Marcin Jakimowicz z Gościa Niedzielnego. Nie będę linkowała materiału, przekierowywanie do pobożnego pudelka mieści się w sferze ne fas. Jak przystało na dziennikarza wiodącego tygodnika opinii teksty nie zawierały informacji o kim mowa - miały za to clickbaitowe tytuły, jak np. Jest oszustem i psychopatą. Większość domyślała się, że chodzi o o. Pelanowskiego, reagowali nieliczni, którzy byli potem z kpiną opisywani w kolejnych felietonach Jakimowicza. Wreszcie sytuacja się rozwiązała, Ojciec wprost mówi, że wspólnotę zakonną opuścił. Ciekawe, co teraz dziennikarz napisze o swoim dawnym ojcu duchownym. Nic tak nie boli, jak mentor, który śmie mieć inne zdanie niż dawny uczeń, prawda?
Można nie zgadzać się z o. Pelanowskim co do jego oceny poczynań Bergoglia. Można nie lubić jego stylu kaznodziejskiego, tonu głosu czy czegokolwiek innego. Osobiście zgadzam się z tym, co rzeczony głosi, ale rozumiem, że można mieć inne zdanie. Jednak rzetelność dziennikarska wymaga, aby pisać wprost i odnosić się merytorycznie do argumentów. Podobnie, chrześcijańska moralność stroni od obmowy, nawet  tej w (nieumiejętnie) zawoalowany sposób.

Nie odnosiłabym się do sprawy o. Pelanowskiego, ale w ciągu kilku ostatnich dni dotarły do mnie niestworzone plotki, osnute wokół wątku rzekomego romansu Ojca z jego penitentką. Znam o. Augustyna osobiście, otrzymałam przez jego posługę ogromne wsparcie i Boże światło. Uważam, że w sytuacji narastających plotek i paszkwili milczenie byłoby haniebnym opuszczeniem Przyjaciela w trudnych chwilach.
Przez kilka lat znajomości, wielu spotkań, także poza konfesjonałem, przez myśl mi nie przeszło, że jakikolwiek gest czy słowo o. Augustyna - czy to w stosunku do mnie, czy innych kobiet - mogły nieść w sobie chociaż cień nieczystości. Zdumiewa mnie, że oponenci o. Pelanowskiego sięgają po tak niskie i banalne środki, aby go zdyskredytować. Z niepokojem czekam na break news, że Ojciec jest pedofilem albo zatruwa studnie i robi macę z kości niemowląt. Na merytoryczną polemikę z jego wystąpieniami przestałam już liczyć.

Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek. (Wj 20, 16)

niedziela, 24 listopada 2019

Regnavit a ligno Deus

Liturgia Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata pokazuje - szczególnie w roku C, który właśnie kończymy - niezwykły związek między królowaniem Syna Bożego a Jego męką na krzyżu.
W Ewangelii czytamy Łukaszowy opis ukrzyżowania, konkretnie fragment mówiący o Dobrym Łotrze. Mnie jednak zatrzymał inny detal tej perykopy. Już na samym początku dzisiejszej lekcji czytamy: Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył (Łk 23, 35).






Stali i gapili się, pasywnie, ozięble, może bezmyślnie, bez reakcji na wrzaski Starszych. Wstrząsa przepaść między tym, co dostrzegał tłum, a co się działo. Widzieli nagiego, ukrzyżowanego Skazańca. A On w tym upodleniu oddawał się Ojcu, pozostał w swojej odwiecznej postawie, tak znieważonej na krzyżu. Lud to widział, fizycznie patrzył na odsłonięte,wręcz obnażone w nagim Jezusie, życie i miłość Trójcy, Syna przyjmowanego przez Ojca w Duchu Świętym... i pozostawało to zasłonięte.
Powtarzamy to w każdej Mszy. Jezus oddaje się za nas Ojcu, widzimy to pod zasłoną, ten konkretny moment, Bóg odsłania się nam w pełni! Nawet jeśli zmysłowo tego nie rejestrujemy, samo patrzenie w głębię Trójcy musi uszczęśliwić i dać życie. Nic więcej, bez kombinowania, w prostych słowach i gestach konsekracji mogę patrzeć na Boże życie.
Królowanie Jezusa objawia się we władzy porwania nas w samo centrum życia Trójcy. Objawił nam to na krzyżu, kiedy w sytuacji największego upodlenia ukazał nam to Życie, więcej! razem z Łotrem wciągnął nas do niego, w królewskim akcie przebaczenia. Dzisiejsza prefacja wyśpiewuje właśnie tę prawdę:

Ty namaściłeś olejem wesela Jednorodzonego Syna Twojego, * naszego Pana Jezusa Chrystusa, * na wiekuistego Kapłana i Króla Wszechświata, * aby dopełnił tajemnicy odkupienia rodzaju ludzkiego * ofiarując siebie samego na ołtarzu krzyża, * jako niepokalaną ofiarę pojednania: * i aby poddawszy swej władzy wszystkie stworzenia, * przekazał nieskończonemu majestatowi Twojemu * wieczne i powszechne Królestwo: * królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, * królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

piątek, 22 listopada 2019

Oczyszcza, remontuje, urządza

Juda i jego bracia powiedzieli: "Oto nasi wrogowie zostali starci w proch. Chodźmy oczyścić świątynię i na nowo poświęcić". (...) Fasadę świątyni ozdobili wieńcami i małymi tarczami, odbudowali bramy i pomieszczenia dla kapłanów i pozakładali do nich drzwi. (1 Mch 4, 36. 57)

Pulsuje we mnie szczegół z dzisiejszej liturgii Słowa - drzwi do pomieszczeń kapłańskich przy świątyni. Drobny detal, na który hagiograf zwrócił uwagę - czyli jednak ważny, choć można przemknąć po nim wzrokiem jak po zbędnym truizmie.
Pomieszczenia kapłańskie miały być zamykane, bo przecież nie montuje się drzwi, żeby pozostawały otwarte. Kapłani mieli mieć przestrzeń intymności, zamkniętą i oddzieloną od ludu. Jak bardzo stoi to w kontrze do słyszanego dzisiaj - od Domu św. Marty po internetowych fanów "Kościoła otwartego" - postulatu o otwieraniu drzwi plebanii i klasztorów (nawet klauzurowych). Jako wzór przedstawia się księży zeświecczonych, stroniących od stroju duchownego, tak otwartych w myśleniu, że z grymasem reagujących na wspomnienie tradycyjnej ascezy i moralności. Jakimś symbolem tego zjawiska są księża-jutuberzy, z wdziękiem modowych influencerek prezentujący vlogi z prania habitu, picia kawy w Starbucksie i gotowania obiadu. W ślad za tym idzie ekshibicjonizm emocjonalny, a nierzadko także duchowy.
Zamknięte drzwi, te fizyczne, chroniące miejsce spotkania z Bogiem, i te duchowe, stały się znakiem klerykalizmu, reakcjonizmu i pelagianizmu w bergogliańskim rozumieniu. A Słowo Boże mówi: załóż drzwi. Tak, tęsknię za księżmi, którzy mają drzwi w swoich mieszkaniach, którzy mają przestrzeń i czas do bycia sam na sam z Bogiem.

Drzwi są też ważne w świeckim życiu. To, co jest dla mnie realizacją chrzcielnej godności kapłaństwa powszechnego, co stanowi codzienną ofiarę składaną Bogu, ma pozostać za zamkniętymi drzwiami. Oby Bóg chronił mnie przed duchowością na pokaz.

sobota, 16 listopada 2019

Horror vacui

Truizmem jest powiedzenie, że natura nie znosi próżni. Zasada potwierdza się w skali makro, kiedy widzimy opuszczone przestrzenie miejskie opanowywane stopniowo przez zarośla, jak chociażby w Prypetii. Działa w skali mikro, kiedy organizm dziecka zbytnio chronionego przed brudem i drobnoustrojami wpada w szaleństwo alergii (Świadomie upraszczam! Lekarzy i biologów proszę o zachowanie oddechu, ewentualnie sięgnięcie po melisę).
Próżni nie lubi także życie duchowe i moralne. Chesterton pisał: Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, może uwierzyć we wszystko". 
Sumienie też nie znosi pustki. Kiedy Amoris Laetitia wpisany do Acta Apostolicae Sedis list biskupów argentyńskich, ze sławetną odpowiedzią Bergoglia No hay interpretacion, zniosły faktycznie nauczanie w sprawie VI przykazania Dekalogu, trzeba czymś zapełnić lukę. Sumienia pozbawione kompasu Słowa Bożego i kontaktu z Duchem Świętym wariują, może nawet gryzą w najmniej spodziewanych momentach.
Nie ma jednak takiego problemu (stworzonego przez samego siebie), z którym Bergoglio bohatersko by sobie nie poradził. Otóż, mamy! Nowy grzech ekologiczny!  
Pozostaje jedynie pytanie, czy oprócz zbrodni palenia węglem i jeżdżenia samochodem z silnikiem diesla, podpadać będzie pod niego masowa produkcja poliestrowych ornatów, jakże skromnych, na papieskie ceremonie.

Kiedy człowiek przestaje słuchać przykazań Boga, wszystko może stać się grzechem.

czwartek, 14 listopada 2019

Potęga smaku

Teologia zawsze jawiła mi się jako nauka piękna. Z jednej strony spójna, wycyzelowana w swojej logice i spójności opisu rzeczywistości przyrodzonej i nadprzyrodzonej. Z drugiej: otwarta na to, co przekracza nasze możliwości percepcji i nazwania, na Nieskończenie Innego, a przez to fascynującego Boga. Czasami bezradnie rozkładająca ręce wobec bożych paradoksów z wołaniem Praestet fides supplementum sensuum defectui. Oparta jednak na solidnym fundamencie prawdy, tego co Bóg zechciał nam objawić o Sobie.

Prasa nominalnie katolicka stanęła ostatnio wobec karkołomnego zadania udowodnienia, że w pięknym, spójnym systemie teologicznym jest miejsce dla wierzeń amazońskich. Dwa tygodnie zajęło redakcji Gościa niedzielnego rozwiązanie zadania na miarę kwadratury koła. Wreszcie czytelnik może dowiedzieć się, od "autorytetu" duchownego, że pogańskie ceremonie w Watykanie to jedynie seria niefortunnych zdarzeń, a pachamama wcale nie jest boginką, a poza tym nie amazońską tylko andyjską. Jak w "Misiu" Barei - Nie jest prawdą, że dach przeciekał, szczególnie że prawie nie padało.


Trudno przebrnąć przez ten wywiad bez zażenowania. Za każdym kolejnym zdaniem pamięć wyświetlała mi wersy z Herbertowskiej Potęgi smaku. Czytałam, myśląc: łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy/ dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu. Obrona sprawy beznadziejnej wymaga sięgania po takie właśnie środki: zmianę znaczenia zastanych pojęć, manipulację czytelnikiem, powołanie się na autorytet (św. Jan Paweł II osiąga moc średniej turbiny przewracając się w grobie na sugestię, że pragnął włączenia pogańskich bałwochwalczych rytuałów do praktyki Kościoła).



To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
 
Prawdziwie, wobec takich prób obrony działań Bergoglio opór staje się kwestią smaku. Zdaję sobie sprawę, że sprzeciw może kosztować bardzo wiele, szczególnie osoby związane w sposób instytucjonalny ze strukturami kościelnymi. Jednak alternatywą jest trwanie w zakłamaniu, konieczność przyjmowania tłumaczeń, które demolują cały system teologiczny oparty na Objawieniu.


sobota, 9 listopada 2019

Ziemia się trzęsie

W L'Aquilii, aż po Lacjum z Rzymem, zatrzęsła się ziemia. Czyżby natura, ta, która wciąż jęczy i wzdycha oczekując objawienia się synów Bożych (por. Rz 8, 18-22), miała dość Pachamamy i jej czcicieli? Łatwiej niektórym uwierzyć w "sakramentalny charakter Amazonki" i nadawać jej panteistyczne znaczenie.

Niektórzy twierdzą, że nie ma znaków, są tylko przypadki. Asyż w ruinie, bazylika św. Benedykta w Nursji zwalona, spalona katedra Notre Dame w Paryżu, opadający tynk w Bazylice św. Piotra w czasie ceremonii Bergoglia. Ohyda spustoszenia w Watykanie...