niedziela, 5 kwietnia 2020

Słodkie cytryny

Znajomy napisał przed chwilą:
Pewnej kobiecie zmarł mąż. Znajoma chcąc ją pocieszyć, podchodzi na cmentarzu po pogrzebie z kondolencjami i pociesza wdowę słowami "Ale nie martw się. Bez niego możesz żyć tak samo pięknie a może i bardziej. To nie musi być jakaś wielka strata a raczej szansa!".
Głupie, nie? 
Tak samo, jak zapewnienia księży i świeckich, że Triduum bez liturgii w kościele może być równie dobre, piękne i dobrze przeżyte. Da się "jakoś" je przeżyć, no i da się wyciągnąć z tego "jakieś" dobro ale Triduum w domu nie zastąpi Triduum w kościele, a bagatelizowanie tego faktu i zaklinanie rzeczywistości, mówiąc obolałym duchowo wiernym, że to nic takiego, się zemści.
Nasz poziom wyparcia zaczyna przekraczać stany, które są dla mnie możliwe do zaakceptowania. Doświadczamy konkretnego braku, którego nie da się nadrobić jakąkolwiek liturgią domową.
Bóg może działać niezależnie od warunków, to prawda. Nie należy dramatyzować, nie jesteśmy w Gułagu - to też prawda.
Ale, cholera jasna - przestańmy powtarzać jak nakręceni, jak to jest fajnie i wyjątkowo.


Ojciec Tomasz Grabowski OP (którego bardzo cenię) powiedział:
Teraz trzeba powiedzieć: „Chcę, żeby święta dokonały się we mnie”. Żeby pojednanie z Bogiem, które normalnie jest dla mnie dostępne przez mszę świętą i przyjęcie komunii świętej, teraz dokonało się bezpośrednio w mojej duszy, pozwolić Panu Bogu, żeby sam zrobił ze mną to, co dzieje się na każdej mszy świętej.

Obawiam się, że tym sposobem jesteśmy o pół kroku od "wolę się modlić w lesie na polanie, bo tam bardziej czuje Boga".

Brak liturgii jest brakiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz