czwartek, 28 maja 2020

Polacy, nic się nie stało! - zaraza zinternalizowana

Wczoraj miłościwie (a chaotycznie) nam panujący Minister z Podkrążonymi Oczętami zapowiedział, że od najbliższej niedzieli przestają obowiązywać ograniczenia liczbowe uczestników liturgii i nabożeństw. Przestają tylko teoretycznie. Zachowany zostaje obowiązek utrzymania dystansu 2 metrów między poszczególnymi osobami, a więc praktycznie jakiś limit pozostaje. Nałożono również limit uczestników liturgii poza budynkami świątyni - ten wynosi 150 osób. Trudno w tym doszukiwać się jakiejkolwiek logiki, zwłaszcza mając na uwadze istnienie kościołów, w których zmieści się (z zachowaniem dystansu) dużo większa grupa wiernych.

Część wiernych nawet się ucieszyła. Część wręcz przeciwnie, tradycyjnie strasząc już hekatombą staruszek zarażanych bezobjawowo przez tych, którym i tak do kościoła nie po drodze. Zaraz potem zareagował przewodnicząc KEP bp Gądecki, zalecając biskupom cofnięcie dyspensy na uczestnictwo w niedzielnych Eucharystiach. Tu jednak pojawia się problem - i z logiką, i ze zdrowym rozsądkiem, i z dbałością o chwałę Bożą.

Biskup Gądecki sugeruje, aby dyspensę utrzymać wobec osób w podeszłym wieku, z objawami infekcji oraz czujących obawę przed zagrożeniem. Dzisiaj istotnie pojawiły się biskupie dekrety o takiej treści (np. abpa Depo). Rzecz w tym, że osoby chore ("z objawami infekcji") oraz niezdolne do uczestniczenia w Mszy ze względu na wiek nie są zobowiązane do niedzielnej Eucharystii. Nie można udzielić dyspensy, a więc zwolnić od obowiązku, który nie istnieje. Dyskusyjna jest też przesłanka obawy przed zagrożeniem. Jeśli ta obawa ma racjonalne podstawy - dotyczy osoby starszej, chorej, z obciążeniami zdrowotnymi - dyspensa nie jest potrzebna. Jeśli dotyczy osoby młodej i zdrowej, moim zdaniem jest zupełnie bezpodstawna.
O co więc chodzi biskupom? O dobro duchowe wiernych? O dobry PR? O brak zatargów z rządem? Jakoś wątpię, że o rzeczywistą chwałę Bożą.

Tak więc w niedzielę zostaną zniesione ograniczenia. Lokalna Trybuna Ludu Bożego pieje z zachwytu, że nieprzypadkowo ograniczenia zostaną zniesione w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego. Cóż, gorzko to brzmi dla tych, którzy jeszcze pamiętają, że ograniczenie uczestników liturgii do 5 osób przypadło na uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Jeśli szukać symbolicznych znaczeń, to właśnie tamto wydarzenie wybrzmiało nader symbolicznie. W dniu, w którym Kościół uwielbia Boga za Jego przyjście w Ciele, wierni zostali odcięci od Ciała Chrystusa i Jego Ofiary. Ale lepiej nie pamiętać, prawda?


Od dawna uważam, że hymnem Polski powinna być stadionowa przyśpiewka Polacy nic się nie stało! Niepamięć, niewyciąganie wniosków ze zdarzeń jest naszą specjalnością. O tym, co działo się przez ostatnie 2,5 miesiąca też już nie chcemy pamiętać. Nic się nie stało! 

Stało się. Tygodniami byliśmy odcięci od sakramentów świętych. Tygodniami biskupi i księża wmawiali nam, że wystarczy obejrzeć Mszę w TV lub necie. (Na marginesie - zmarnowano ogromną szansę do katechezy wprowadzającej w Liturgię Godzin, zamiast tego serwując tani medialny ersatz). To sytuacja bez precedensu w historii. Nigdy nie było takiego czasu, kiedy na całym świecie nie odbywała się liturgia lub odbywała się za zamkniętymi drzwiami. Taki stan nie pozostanie bez konsekwencji duchowych dla milionów wiernych.

Jest jeszcze inny, najważniejszy, aspekt sprawy. Nasza - Kościoła - postawa wobec Boga w trakcie pandemii. Zgodziliśmy się, przede wszystkim biskupi, ale w dalszej kolejności także księża i świeccy, na ograniczenie kultu Bożego. Zgodziliśmy się na oglądanie liturgii zamiast uczestniczenia w niej. Księża zgodzili się na zakazy wyjścia z sakramentami dla chorych. Potulnie przystaliśmy na para-świętowanie Wielkanocy w domach i poluzowanie ograniczeń dzień po Niedzieli Miłosierdzia (czy Gość Niedzielny słyszy?). Trzeba sobie jasno powiedzieć - to jest obraza Boga. Uderzono w to, co stanowi o Jego największej bliskości wobec nas, a Kościół z zapałem temu przyklasnął.

To domaga się wynagrodzenia wobec znieważonego i zranionego Boga. Tylko jak myśleć o ekspiacji, skoro nic się nie stało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz