sobota, 18 września 2021

Parę uwag do Raportu Komisji eksperckiej dotyczącej działania Pawła M. oraz instytucji Prowincji w jego sprawie

 15 września 2021 roku oficjalnie opublikowano raport Komisji eksperckiej dotyczącej działania Pawła M.  oraz instytucji Prowincji  w jego sprawie prowadzonej przez pana Tomasza Terlikowskiego. Powołanie niezależnej komisji w sprawie nadużyć seksualnych stanowi w polskim Kościele precedens, dlatego ze szczególnym zainteresowaniem zapoznałam się z owocem jej działania. Poniżej podzielę się kilkoma refleksjami z lektury raportu.

Zacznę jednak od samej Komisji eksperckiej oraz jej składu personalnego. Komisja została powołana przez prowincjała Zakonu Kaznodziejów (dominikanów) w Polsce, o. Pawła Kozackiego. Z jego woli przewodniczącym został dr Tomasz Terlikowski, znany jako katolicki publicysta. Nie jest tajemnicą jego zaangażowanie w życie polskiego Kościoła. Redaktor Terlikowski samodzielnie dobrał pozostałych członków komisji. Wśród nich znalazł się m.in. dr hab. adw. Michał Królikowski, także znany ze swojego żywego zaangażowania w sprawy Kościoła, a także o. Jakub Kołacz SJ oraz ks dr Michał Wieczorek.
Skład komisji budzi moje podstawowe zastrzeżenie . O ile nie dziwi powołanie księży kanonistów czy świeckich teologów do zbadania sprawy w zakresie zagadnień prawnokanonicznych oraz teologicznych, to wydaje się, że dla równowagi oraz zapewnienia w pełni obiektywnego spojrzenia pożądanym byłoby zaproszenie do niej świeckiego prawnika na co dzień nie zaangażowanego w środowiska kościelne. Taki był modus operandi komisji francuskiej, na której przykład wielokrotnie się powoływano.

W samym raporcie skupiono się zasadniczo na analizie odpowiedzialności sprawcy zbrodni seksualnych oraz prawnokanonicznych Pawle M. oraz prowincjałów: o. Macieja Zięby, o. Krzysztofa Popławskiego oraz o. Pawła Kozackiego. 

1) Raport pomija odpowiedzialność pozostałych braci dominikanów w zakresie zaniechania reakcji na czyny Pawła M. Autorzy ograniczają się jedynie do miękkich rekomendacji odnośnie uwrażliwienia członków prowincji na przyszłość co do możliwych nadużyć. 

W treści zeznań świadków, w tym dominikanów, zawartych w raporcie, jasno wynika, że członkowie wrocławskiej wspólnoty klasztornej mieli świadomość, że na terenie klasztoru dzieją się rzeczy co najmniej niepokojące. 

Dokumenty klasztorne (zapisy z Kapituły Klasztornej z 28 września 1998 r.) sugerują jednak, że dla niektórych ojców problemem było, że w klasztorze mieszkają kobiety. Paweł M. odpowiadał, że stanowią one zalążek przyszłego zgromadzenia zakonnego. (s.36)

 Opis zaskakujących praktyk jest bardzo szczegółowy i sugerujący, że działania Pawła M. i Wspólnoty św. Dominika nie powinny ubiec uwadze klasztoru. Głośne, niekiedy całonocne modlitwy odbywały się wewnątrz mniejszego niż obecnie klasztoru, a świadkami wielu wydarzeń byli inni dominikanie, którzy żartowali z nich lub je ignorowali. W zeznaniach wobec Komisji ówczesny przeor twierdzi, że niczego zaskakującego czy dziwnego nie zauważył. Świadkowie rozmawiający z Komisją zastrzegają jednak, że przeor miał wówczas problem alkoholowy, w którego ukrywaniu pomagali także członkowie Wspólnoty św. Dominika.  (s.38)

 Została ona zamknięta na dziewięć dni w „oczku” – małym pomieszczeniu przy duszpasterstwie, gdzie – wedle jej relacji – miała pościć o chlebie i wodzie; była tam wielokrotnie gwałcona przez Pawła M. Zbliżenia seksualne były interpretowane przez zakonnika nie tylko jako pokuta, ale także cierpienie wstawienncze, czyli zastępcze. Miały być ofiarą składaną przez niego samego i gwałconą kobietę za grzechy oraz w celu uzdrowienia duchowego, a nawet fizycznego innych osób (s. 93)

 Z tych fragmentów (oraz pozostałych zeznań powoływanych w raporcie) rysuje się obraz wspólnoty klasztornej, która nie podejmowała odpowiedzialności za jej kształt oraz oddziaływanie na zewnątrz. Wydaje się, że podstawowym sposobem funkcjonowania braci było unikanie problemów, a potrzeba konfrontacji z nimi była zbijana śmiechem. Całość jawi się niedojrzale, niczym grupa nastolatków, która wobec prześladowania jednego z kolegów w klasie, wszystko obraca nerwowo w żart. Niestety, zbrodnie dziejące się na terenie klasztoru żartem nie były.

W okresie wrocławskim znalazł się tylko jeden sygnalista, o. Marcin Mogielski. Rodzi się wobec tego pytanie - czy i w jaki sposób zostanie wyegzekwowana odpowiedzialność pozostałych członków wspólnoty klasztornej za milczące przyzwolenie na zbrodnie? Czy na poziomie prowincji zostaną wprowadzone procedury mające umożliwić sprawną i skuteczną reakcję wobec choroby alkoholowej przełożonych klasztornych, która nie tylko dezorganizuje życie wspólnoty, ale także kształtuje przestrzeń braku kontroli wobec powierzonych przeorowi braci?

2) Kwestie prawne
Szczegółowe przebieg działań prawnych wobec Pawła M. opisano w raporcie. Ograniczę się jedynie do kilku uwag krytycznych.

Komisja uznała, że winę o. Krzysztofa Popławskiego oraz o. Pawła Kozackiego znosi bądź znacząco ogranicza wprowadzenie ich w błąd co do prawa przez prawników prowincji, w tym na końcowym etapie sprawy o. Mirosława Sandera.

Opis stanu faktycznego w zakresie prowadzonych postępowań oraz aktów prawnokanonicznych wydawanych wobec Pawła M. wskazuje nie tylko na nieznajomość prawa kanonicznego przez kolejnych prowincjałów, ale na ich rażąco lekceważące podejście do kwestii prawnych.

Fundamentalny akt prawny, wydany przez o. Macieja Ziębę z dnia 26 czerwca 2000 r. urąga zasadom sporządzania tego typu pism. Nie mówimy tu o drobnej nieścisłości, błędzie w powołaniu przepisów czy pewnego rodzaju braku precyzji. Pismo to, ze względu na fundamentalne braki formalne i merytoryczne jest nieważne w obiegu prawnym. Dokument nawet dla osoby mającej elementarne pojęcie o prawie już na pierwszy rzut oka musi wzbudzić choćby wątpliwości. 


Jestem skłonna przyjąć, że prowincjał nie musi legitymować się szczegółową znajomością prawa kanonicznego oraz świeckiego. Jednak szokuje mnie zupełna ignorancja poszczególnych osób piastujących ten urząd. Co więcej, do refleksji nie pobudziła ani o. Popławskiego ani o. Kozackiego korespondencja prowadzona z o. Bruno Cadore w ramach postępowania w sprawie rekursu Pawła M. do generała dominikanów. 

W trakcie postępowania generał pytał prowincjała o podstawę prawną wydanego dekretu, o. Popławski nie potrafił jej wskazać. Raport wskazuje jedynie urywki korespondencji między zakonnikami. W treści analizy komisji wynika jednak, że generał zakonu nabył świadomość, że wobec Pawła M. nigdy nie przeprowadzono kanonicznego postępowania sądowo-karnego lub administracyjno-karnego. Możliwości są dwie - albo także Generał wraz z doradcami nie dostrzegł rażących uchybień prawnych, na których zawisła późniejsza indolencja prowincjałów - albo wady te dostrzegł i wytknął, lecz o. Popławski nic z tym nie zrobił. Obie wersje są jednakowo przerażające.

Należy jednak założyć, że po korespondencji z generałem zakonu o. Popławski miał już świadomość (lub działając z należytą starannością mieć powinien), że wydawane przez niego dekrety wobec Pawła M. są nieprawidłowe. To powinno wzbudzić w nim, przy zachowaniu minimum staranności i rzetelności oczekiwanej wobec piastuna wyższego urzędu zakonnego, wątpliwości co do prawidłowości porad prawnych udzielanych przez powołanych przez niego doradców. Raport nie wskazuje na choćby cień takich wątpliwości. Ojciec Popławski, a później o. Kozacki działali w ślepym i bezpodstawnym zaufaniu do doradców prawnych, ignorując wszelkie sygnały wskazujące na ich niekompetencję.

Razi jeszcze jedno. Mając na uwadze ciężar gatunkowy zbrodni dokonywanych przez Pawła M. (nawet ograniczając je o solicytację i zdradę tajemnicy spowiedzi, których popełnienia prowincjałowie nie mieli świadomości) prowincjałowie winni byli aktywnie poszukiwać możliwości ukarania sprawcy oraz wydalenia go z zakonu. Niestety, otrzymując od doradców prawnych mętny komunikat "nie da się" - nie podejmowali prób poszukania rozwiązań z innymi ekspertami z zakresu prawa kanonicznego. Przy ogromie wyrządzonego zła taka postawa unikania szokuje i budzi zażenowanie.

Raport nie wskazuje także na jakiekolwiek próby ustalenia odpowiedzialności na gruncie prawa świeckiego - zarówno karnej wobec Pawła M., a także jego cywilnej oraz odszkodowawczej zakonu. Trudno nazwać to inaczej, niż rażącą lekkomyślnością.

Oburzenie budzi zeznanie oficjała oznaczonego w raporcie jako op12:

Dokładnie sprawdzaliśmy, czy nie padło słowo gwałt. Ale po jakimś czasie odnaleźliśmy jakieś słowo o podobnym znaczeniu, niewyraźnie napisane. Raczej rozumieliśmy to jako manipulację psychologiczną, skłonienie do współżycia tą drogą. Nie przemocą. Jestem przekonany, że Maciej nie uważał zachowań opisanych w relacjach świadków jako zgwałcenia. Dojrzałość ofiar i ich świadomość wykluczała możliwość takiego mocnego podporządkowania, by dochodziło do poddania się współżyciu seksualnemu bez zgody, albo że zgoda ta była nieważna, niepełna. Nie zwróciłem większej uwagi na nadużycie sakramentu spowiedzi w świetle relacji pokrzywdzonych. Podczas pierwszej lektury zeznań w marcu 2021 r. pytałem się op 21 (o. Mirosław Sander, prawnik prowincji - dop. własny), czy to była solicytacja. Odpowiedział, o ile pamiętam, że nie w sensie dosłownym, ale jest to jakiś jej rodzaj. Bardziej skoncentrowaliśmy się na wątku współżycia na ołtarzu, który pojawił się w jakimś wywiadzie prasowym. Byłem nawet we Wrocławiu i starałem się ustalić, na którym to miało miejsce, i zastanawialiśmy się, czy nie trzeba podjąć jakichś czynności kanonicznych związanych z miejscem. (s.187)

Świadczą one o braku elementarnej wiedzy prawnej, a nawet podstawowego wyczucia językowego oraz ludzkiego. Odrobina empatii i doświadczenia życiowego powinna wystarczyć do przyjęcia, że ofiara zgwałcenia często opisuje to zdarzenie używając eufemizmów, odruchowo chroniąc w ten sposób własną godność. Nieodpowiedzialne i lekkomyślne jest także podejmowanie próby oceny wydarzeń w świetle prawa świeckiego, nie mając o nim pojęcia. Próba, jak jasno wskazuje to raport - okazała się chybiona, gdyż w sposób oczywisty analizowane świadectwa ofiar opisywały liczne zgwałcenia.
Podobnie zadziwia brak reakcji prowincjała na mętna odpowiedź prawnika prowincji o przestępstwo solicytacji ("jakiś jej rodzaj"). Korzystający z pomocy doradcy prawnego, dostrzegając jego niepewność i niekompetencję, winien był zwrócić się do innego eksperta po jednoznaczną poradę prawną.

Być może w innych okolicznościach politowanie wzbudziłoby zdanie wypowiedziane przez komisją przez o. Mirosława Sandera:

Sprawa nie była przeprowadzona dobrze. Kontekst jest jednak taki, że kanoniczne prawo karne istnieje od 2001 roku i miałem wrażenie, że całość spraw została zawarta w tym wyrażeniu. (s. 188).


Wobec powyższego nie sposób ekskulpować o. Krzysztofa Popławskiego oraz o. Pawła Kozackiego od odpowiedzialności za zaniedbania w sprawie Pawła M. Wykazali się oni w swoich działaniach nie tylko nieznajomością podstaw prawa, ale przede wszystkim rażącą lekkomyślnością w korzystaniu z pomocy niekompetentnych doradców prawnych. Mimo okazji do zauważenia swojej i ich nieudolności, w zaparte trzymali się raz podjętego sposobu działania, nie dopuszczając nawet myśli o możliwości jego weryfikacji. Od osób piastujących wyższe urzędy zakonne wymagać można zaś rzetelności i roztropności w działaniu.


3) Kwestia kościoła św. Wojciecha

Bardziej skoncentrowaliśmy się na wątku współżycia na ołtarzu, który pojawił się w jakimś wywiadzie prasowym. Byłem nawet we Wrocławiu i starałem się ustalić, na którym to miało miejsce, i zastanawialiśmy się, czy nie trzeba podjąć jakichś czynności kanonicznych związanych z miejscem. 

 Zdarzenie zgwałcenia na ołtarzu w kaplicy św. Józefa, będącej częścią kościoła św. Wojciecha we Wrocławiu pojawia się parokrotnie w raporcie. Opisywane są także liczne zgwałcenia na terenie klasztoru, w zakrystii, w bliżej nieokreślonych miejscach przed Mszami św. w kościele św. Wojciecha.
Te fakty domagają się zdecydowanej reakcji ze strony prowincjała a także biskupa wrocławskiego. Kościół św. Wojciecha wymaga rekonsekracji wobec dokonanych w nim zbrodni. Potrzebna jest także ekspiacja. Na razie bracia dominikanie ograniczyli się do zastanawiania się.
Pomimo obecności w komisji księży i teologów to zaniedbanie nie zostało wytknięte.



    Refleksje spisałam na gorąco po lekturze całości raportu.

1 komentarz:

  1. Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku.
    Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi Wiarę w centrum doświadczenia.
    Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich.
    Wtedy ludzie zobaczą tą małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali".
    Ks. Joseph Ratzinger w 1969 roku, wypowiedź z 24 grudnia 1969 roku, na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk.

    OdpowiedzUsuń